środa, 30 stycznia 2013

Ogród botaniczny w Singapurze

Po nieprzespanej nocy i przespanym ranku ( do południa )pojechaliśmy do ogrodu botanicznego. Dzisiaj wyruszyliśmy już sami i ponad trzy godziny oglądaliśmy różne rośliny. Moja bratowa Dorotka byłaby zachwycona, bo ona uwielbia kwiatki i to jest jej pasją. Nam też się podobało. Mam nadzieję, że kilka zdjęć pokaże wszystko. Oczywiście było niemiłosiernie gorąco i wytchnienia szukaliśmy w szklarniach chłodzących. Były też przepiękne orchidee i fragmenty naturalnych lasów tropikalnych. Widzieliśmy kolorowe ptaki,wiewiórki,ale owadów wogóle nie było. To co jedzą te ptaki ?
Potem przeszliśmy się główną ulicą miasta Orchid st. Naprawdę jest okazała. W Warszawie nie ma takich sklepów, wystaw i co tu dużo mówić bogactwa.
Wieczorem wybraliśmy się kolację z Kasią i Timem. Na rowerach i hulajnogach pojechaliśmy na lokalne pyszności do miejsca gdzie jadają tubylcy. Było dużo ludzi, bo tutaj jest taki zwyczaj, że wieczorami wszyscy wychodzą coś zjeść. Nazw potraw nie pamiętam, ale wszystko było pyszne.
Jutro o 7 z rana lecimy do Bangkoku i zobaczymy co będzie dalej ?











wtorek, 29 stycznia 2013


Skończyła mi się strona i jeszcze nie umiem znaleźć następnej. A może można tylko jedną stronę na jednym poście ? Ale to byłoby głupie. Dojdziemy do tego mam nadzieję później.
Andrzej kupił dzisiaj bilety do Bangkoku, na czwartek tzn na 31 stycznia. No i pojutrze wyruszamy w nieznane. Chociaż nie takie nieznane, bo Tomek przyjaciel Andrzeja przygotował dla nas nawet rozkład  jazdy pociągów z Bangkoku do Chiang Mai. I za to cię Tomku kochamy !

Pierwszy spacer po Singapurze

Pierwsza noc w Singapurze była gorąca. Postanowiliśmy nie włączać klimatyzacji i niestety przyklejaliśmy się do prześcieradła. Z rana tzn o10tej pływaliśmy w basenie i było bardzo przyjemnie, choć sił wystarczyło tylko na kilka długości. A potem w miasto.
Singapur zrobił na mnie ogromne wrażenie. Spodziewałam się klimatów bardzo wschodnich, a okazało się ,że aglomeracja nie odbiega od standartów europejskich. Wręcz przebija nasz tzw europejski poziom. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane, wytyczone,przemyślane,czyściutkie. Jeśli są wprowadzone jakieś zakazy lub nakazy to są rygorystycznie przestrzegane. Niby dobrze, ale trochę strasznie. Mam mieszane odczucia z tym związane. Bo np. wojna wypowiedziana komarom i innemu robactwu sięga nawet do prywatnych mieszkań. Po prostu robią naloty i badają próbki wody w wazonach na kwiaty. W razie wykrycia larw komarów jest bardzo wysoka kara. Wydaje się to dla mnie jakieś nierealne,ale z drugiej strony nic tutaj nie lata , nie gryzie, nie trzepocze. A dookoła woda. Więc można? Można.
Kasia opowidała nam wiele różnych ciekawostek dotyczących miasta, jego historii i pomysłów na zorganizowanie się i widać, że im to wychodzi.
Skala miasta jest bardzo przyjemna i sprzyja oglądaniu i penetrowaniu  ulic i placów. Obok siebie współgrają kwartały wysokich biurowców i stare uliczki z kolonialną zabudową. Jakoś im to wyszło. Czuje się, że ktoś o to bardzo dba.
Pod wieczór poszliśmy do China town coś zjeść. Trafiliśmy na świąteczne dekoracje bo za dwa tygodnie będzie tutaj chiński nowy rok. Mam nadzieję, że na zdjęciach będzie widać ten przepych w kolorach czerwieni i złota.
Współgra tu ze sobą kilka kultur ,chińska, muzułmańskich, hinduska i widać, że się doskonale dogadują. Nie ma lepszych czy gorszych. Więc można? Można.
Aha , Kasia pokazała nam jeszcze jedno fantastyczne miejsce. Taras widokowy na 50 tym piętrze z panoramą ukazującą miasto w całej okazałości. To było przeżycie ( patrz zdjęcia ).











































































poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wreszcie Singapur



No i dotarliśmy do Singapuru.

Nie było łatwo. W samolocie, który był ogromny,dwa poziomy ok tysiąc ludzi znalazło się całkiem dużo miejsca na nogi. I to uratowało nam życie. Ale jedzenie było okropne i nie byłam w stanie rozpoznać ani jajka ani ziemniaków.  No może przesadziłam z tą liczebnością na pokładzie. Andrzej właśnie podał mi dokładną liczbę pasażerów 650.
Singapur zaskoczył nas  zielenią ,ta sama kolorystyka co u nas w Polsce, tylko w innym krztałcie.
Oczywiście temperatura  odmienna, odczuwalna 35.


Jesteśmy teraz u Kasi i Tima w gościnnie. Mają piękne mieszkanie na 16 piętrze z widokiem na Indonezję. Tak, tak widzimy z balkonu wyspy Indonezji i to jest fantastyczny widok. Może uda się dołączyć zdjęcia. A, muszę dodać że sprawami technicznymi tego bloga zajmuje się oczywiście Andrzej. Począwszy od założenie po łapanie wi fi na lotnisku i wpisywane kodów tu na miejscu.
Wiecie że dla mnie to byłoby za dużo, a tak wspólnymi siłami tworzymy tego bloga.

Plan na jutro jest prosty, zwiedzić miasto i posmakować lokalnych potraw. Nie zapomnimy o porannej wizycie na basenie, bo tutaj to oczywiste. 





niedziela, 27 stycznia 2013

Na początek

Właśnie zaczęliśmy naszą podróż.
Jeszcze w Warszawie:
Pierwsze zdjęcie w taksówce na lotnisko. 



Na lotnisku:







Zaliczyliśmy pierwszą bazę Frankfurt. Zajęło nam całą godzinę aby dotrzeć do naszego gata. Czeka nas bardzo długi lot i mam nadzieję, że po prostu będziemy spali.



Otworzyli gata więc muszę kończyć. Spodziewam się, że nie będzie to jedyny wpis na moim blogu , tylko dobry początek większej całości.