czwartek, 21 lutego 2013

Ko Phi Phi

Dotarliśmy do Ko Phi Phi ok. 10 z rana. Poszło sprawnie, bo w cenie biletu na statek wliczony jest dowóz do przystani. To bardzo ułatwia. Na miejscu okazało się niestety, że nasz hotel jest po drugiej stronie wyspy. W internecie ta informacja była delikatnie mówiąc zawoalowana. Musieliśmy dopłacić 400 batów za dodatkowy kurs statkiem i poczekać prawie trzy godziny. Byliśmy trochę zawiedzeni. Ale była też nadzieja, że będzie lepiej niż tam gdzie byliśmy. Wyspa jest bardzo urokliwa, czyściutka woda, ładne widoki, ale za dużo ludzi i za dużo statków. Jak w Międzyzdrojach!
No i okazało się, że nasz kawałek wyspy jest rajem na ziemi (to już drugi raj na tym wyjeździe).
Malutka plaża, kilka knajpek, porozrzucane bungalowy, a jeden z nich okazał się nasz. Bardzo się ucieszyliśmy. Mamy fantastyczny widok z okna. I tak mimochodem udało się odkryć odludną część Ko Phi Phi.
Siedzę teraz w knajpie na plaży, piszę co piszę, w tle leci muzyka Reagge, zaraz zajdzie słońce. Staram się chłonąć tą chwilę. Jest cudownie!

1 komentarz: