środa, 20 lutego 2013

Nurkowanie

No i zrobiliśmy to! Nie mogę w to uwierzyć. Udało nam się. Ale od początku.
Z samego rana przyjechali po nas Wiktor z Siergiejem. Ten drugi to boss. W porcie czekał na nas statek, taki dwupokładowy. Było tam już ze 12 osób. Po 2 godz dopłynęliśmy do wyspy w postaci wystającej skały. W ciągu tego czasu, Wiktor objaśniał nam teorię i pokazywał co do czego służy i jak się nazywa. Byłam przekonana, że wysiądziemy na jakiejś plaży i poćwiczymy wszystko na głębokości ok 1 metra. Ale nie. Po założeniu akwalungu, który waży ze 200 kg, wskoczyliśmy po prostu do głębokiej wody. Nadal myślałam, że podpłyniemy do jakiejś plaży. Nic bardziej mylnego. Tego nie było w planach.
W wodzie poczułam się bardzo dziwnie. Szum wypuszczanej wody i jednak poczucie strachu były dominujące. Skupiałam się na tym, żeby oddychać ustami. Musiałam bardzo się koncentrować, żeby nie wpaść w panikę. To nie było łatwe. Trochę nie byliśmy dociążeni i trudno się było zanurzyć. Wiktor cały czas był przy nas i regulował napowietrzenie naszych kamizelek.
Pokazywał pod wodą ustalonymi znakami co mamy robić. Bałam się strasznie.
Ostatecznie zeszliśmy za pierwszym razem na głębokosci 6 metrów. Byliśmy pod wodą 22 minuty.
Po wynurzeniu, nie mogłam uwierzyć, że udało nam się. Szczerze mówiąc byłam w szoku.
Wejście z akwalungiem na statek, to też była niezła próba dla kręgosłupa. Cieszyliśmy się, że żyjemy. Po półtorej godzinie odpoczynku zdecydowaliśmy się na drugie zanurzenie. Tym razem bardziej świadomie. Popłynęliśmy w drugie miejsce. Na otwartym oceanie wystawał kawałek skały, taki 2 na 2m, pod nazwą Kohn Bida. Wskoczyliśmy obok. Tutaj już co nieco zaczęliśmy widzieć. Płynęliśmy z Andrzejem trzymając się za rękę, żeby łatwiej było Wiktorowi nas kontrolować. Tym razem byliśmy dociążeni i było łatwiej z zanurzeniem. Bałam się, że zahaczę o kolce jeżowca, nie do końca panowałam nad swoim ciełem. Na głębokości 8m na kolanach zaczęliśmy ćwiczenia, które normalnie ludzie wykonują w basenie na ok.1,5m. Przy próbie wyjęcia ustnika, napiłam się trochę słonej wody i tylko świadomość, że jesteśmy bardzo głęboko zmusiła mnie do opanowania paniki. Dzięki temu dowiedziałam się, że można kaszleć i bekać do ustnika. Drugi raz nie chciałam dokonać tej próby, ale Andrzejowi wyszło, to nie miałam wyjścia. Poszło lepiej niż za pierwszym razem. Oczyszczanie maski z wody poszło mi sprawnie, jeszcze przy pierwszym zanurzeniu. Andrzej miał z tym więcej problemów. Pływaliśmy 30 minut i dotarliśmy na głębokość ponad 12m. Tym razem trochę więcej udało nam się zobaczyć. Momentami czułam się jak na seansie w IMAX na filmie 3D o życiu oceanów. To było naprawdę ekscytujące.
Moim zdanie Wiktor spisał się bardzo jako instruktor. Gdyby nie on, to nie wiem czy bym się odważyła. A tak się udało i bardzo się z tego cieszę. Miło też było, cały dzień porozmawieć po rosyjsku, choć często była to mieszanka rosyjskiego, polskiego i angielskiego.
Dzięki Maćku, że mnie zdopingowałeś.
Małgosiu, mam nadzieję, że jesteś z nas dumna i po powrocie przyznasz nam jakiś medal! Przecież wiesz jakie to tyło dla mnie trudne.
Jutro płyniemy na Ko Phi Phi i będziemy tam dwa dni.

Ps. Pozdrawiam wszystkich, którzy piszą komentarze. Dziękuję.
























6 komentarzy:

  1. Jeju ! Chyba powoli zmieniam zdanie o moich rodzicach... Jestem normalnie z Was dumna kochani ! :) Bck:* (zgadnijcie kto to :D )

    OdpowiedzUsuń
  2. Julitko i Andrzejku,
    Czytan cały czas z zapartym tchem choć nie zawsze komentuję.
    To musiało być fantastyczne przeżycie - super, że się zdecydowaliście. buziaki na następną część lenistwa :-) Margareta

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Julitta i Andrzej
    Dobrze, że piszesz o nurkowaniu. Jak pisałaś o upałach to mi się gorąco robiło, tak że nie mogłem czytać. Na 12 metrach to już jest niezłe ciśnienie. Dwa razy więcej niż na powierzchni. Nie odczuwaliście tego?
    Śmieszna nazwa Ko Phi Phi. Pewnie będzie ubaw.
    Pozdrawiam Was serdecznie
    Andrzej (mąż bratowej)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć,
    O Waszym blogu dowiedziałem się od Tomaszka dzisiaj przesłał mi link i z przyjemnością go eksploruję ;-)
    Gratuluję odważnej decyzji o nurkowaniu (i o samym wyjeździe również)! Ja nigdy nie nurkowałem ale muszę przyznać, że tempo nauki i schodzenia pod wodę macie imponujące, aż ciarki przechodzą.
    Pozdrawiam serdecznie z mroźnej Wawy aktualnie -5 st.,
    Marcin Błaszczyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Wy w Phi Phi a my w Wawie (jutro powrot do Ladka Zdroj). Bardzo Wam gratuluje, przede wszystkim odwagi, bo to nie latwe kaslac w ustnik na kilku metrach i nie spanikowac. A jak elegancko wygladacie w piankach, to co, nastepnym razem z nami na deske;-)?! Magda z Markiem, Buba i Diniem p.s. moja mama tez Wam macha i przesyla ucalowania. Acha, wizyta w W-wie bez wizyty u Was jest jednak jakas niepelna:-).Buziaki!

    OdpowiedzUsuń